Każda nas lubi szczęśliwe zakończenia. Nawet, gdy jesteśmy świadkami czyjejś tragedii, chcemy wierzyć, że to wszystko się dobrze skończy. Czasem życie toczy się w ten sposób, czasami w inny, czy jednak można wierzyć, że Bóg pisze szczęśliwe zakończenia?
Za górami, za lasami
W pewnym miasteczku mieszkała nieśmiała nastolatka Rozalka. Miała jasne włosy i ładny, delikatny, trochę zmęczony uśmiech. Mieszkałyśmy blisko siebie, ale nie znałyśmy się. Los połączył nasze drogi i w pewnym momencie zaczęłyśmy rozmawiać.
Na początku Rozalka była raczej skryta, z czasem jednak zaczęła się otwierać. Sama nie wiem, jak to się stało, że opowiedziała mi o rzeczach, o których nigdy nikomu nie wspominała. Nie były to miłe historie. Było w nich bardzo dużo bólu i gniewu skierowanego przeciwko sobie. Cierpienie tak ogromne, że nie wyobrażałam sobie, jak może unieść to tak drobna osóbka. Rodzice dziewczynki żyli obok siebie, zagubieni w codzienności, przytłoczeni trudną sytuacją finansową. Tata ranił siebie i innych. Mama próbowała wszystko udźwignąć, ale sama miała problemy ze zdrowiem i złamane serce. Rozalka wierzyła, że jest toksyczna i ludzie, którzy z nią przebywają będą przez to cierpieć.

Bez szans na szczęśliwe zakończenie
Od początku coś przyciągało mnie do tej dziewczynki i jej rodziny. Uczucie tak silne, że aż niepojęte. Dużo rozmawiałam z Bogiem na ten temat i w końcu zrozumiałam, że to po prostu miłość. Tak. Miłość połączona ze współczuciem i troską. Nie byłam w stanie nad tym zapanować. Widząc tę cierpiącą kruchą istotę, widziałam cudowną dziewczynę, która jeszcze nie odkryła swego wewnętrznego piękna. Czułam, że muszę jej to powiedzieć i że muszę ją pocieszyć. Okazać akceptację i zrozumienie. Miałam wątpliwości czy nie idę za daleko, czy wtrącanie się w czyjeś życie rodzinne jest właściwe. Jednak wcześniejsze moje doświadczenia pokazały mi, że gdy idę za tym wewnętrznym wezwaniem, przynosi to dobre skutki. Tym razem też postanowiłam zrobić wszystko, aby jej pomóc.
Widziałam, że Rozalka zapada się w coraz czarniejszą czeluść rozpaczy, że może po prostu poddać się i zrobić sobie coś złego. Często mówiła o sobie okropne rzeczy, obwiniała się o całe to cierpienie i nie widziała żadnej nadziei. Starałam się wzbudzić w niej wiarę, że jest nadzieja dla niej i dla jej rodziny. Nie pochodzi ona ode mnie, tylko od Boga. On też dawał mi siłę, aby zaangażować się w jej życie, chociaż moje własne było wypełnione, zdawałoby się, po brzegi. Mówiłam, że nadzieja, którą On daje, przekracza całe zło, które dzieje się w jej życiu, że jest nieskończona. Rozalka odpowiadała, że choć sama tego nie widzi, to ufa mi, że nadzieja, o której mówię ma sens.
Światełko w tunelu
Pewnego razu, kiedy byłam szczególnie przytłoczona ciężarem mrocznych myśli, pełnych troski o Rozalkę, przebiły się nagle przez nie, niczym promień światła, słowa w języku angielskim. Brzmiały one dokładnie tak: „Don’t worry. She’s already being saved”. (Nie martw się. Już ją ratuję.) Wiedziałam, że pochodzą one od Boga, bo niosły ze sobą spokój i nadzieję. Nie było dla mnie zaskoczeniem, że te słowa były po angielsku, bo Rozalka porozumiewała się ze mną właśnie w tym języku. Tylko w ten sposób była w stanie wyrazić swoje najskrytsze myśli i uczucia.
Niedługo potem Rozalka powiedziała mi, że od kiedy się nią zainteresowałam, zaczęło się w niej coś zmieniać. Wcześniej była jakby umarła. I nagle pojawiło się wrażenie, że zaczyna bardzo powoli ruszać palcami, potem dłonią i całą ręką... W końcu poczuła, że niewidoczne palce zaciskające się na jej gardle puszczają i może zacząć mówić, opowiadać o wszystkim. Było to dla niej tak bardzo wyzwalające i miłe uczucie, że nie chciała już wracać do tamtej martwej skorupy.
Rozmawiałyśmy dużo, ale wiedziałam, że potrzebuje czegoś więcej niż tylko kontaktu ze mną. Poczułam, że muszę szczerze porozmawiać z jej mamą. Zaoferować wsparcie w szukaniu pomocy dla córki. Nie spodziewałam się pozytywnej reakcji, w końcu przecież prawie wcale się nie znałyśmy. Tymczasem ona otworzyła przede mną swe serce i opowiedziała szczerze o całej sytuacji. O problemach, które uderzają w nią z każdej strony. Wzruszyło mnie zaufanie, jakim mnie obdarzyła. Chociaż z zażenowaniem i pewnymi oporami, zgodziła się jednak przyjąć pomoc. Pragnęła zapewnić córce niezbędną opiekę. Powiedziała, że jestem dla niej Bożym posłańcem i że dzięki mnie zaczęła wierzyć w cuda.
Bóg pisze szczęśliwe zakończenia
I rzeczywiście, Bóg na różne sposoby okazywał troskę tej rodzinie. Dzięki życzliwym ludziom, udało się znaleźć dobrą, fachową pomoc dla Rozalki. Tymczasem rany powstałe w jej rodzinie boleśnie dawały się we znaki. Ewentualne wyjście z tej trudnej sytuacji wiązało się z dużymi kosztami finansowymi, na które nie było ich stać. Wtedy zupełnie niespodziewanie lekarz, którego znaleźliśmy dla Rozalki, powiedział rodzicom o nowej możliwości. W ich okolicy została otwarta poradnia, w której cała rodzina mogła natychmiast otrzymać pomoc, całkowicie za darmo. I na dodatek nie musieliby nawet zmieniać lekarza, ponieważ będzie on też tam przyjmować pacjentów. Zwykle na pierwszą wizytę czekało się miesiącami. Był to tak nieprawdopodobny zbieg okoliczności, że rodzice Rozalki wprost nie mogli w to uwierzyć. Bóg wciąż działał! Kolejnym cudem było to, że oboje zgodzili się z tej pomocy skorzystać, chociaż wiązało się to z decyzją podjęcia się przez nich bardzo długiej i ciężkiej pracy w terapii.
W momencie, kiedy to piszę, mają już za sobą ten pierwszy krok, w którym zdecydowali się walczyć ze swoimi zranieniami, chorobami i przeszłością. Walczyć o siebie i o swoją córkę.
To tak naprawdę początek ich nowej historii, ale w ciągu kilku miesięcy widziałam tyle niezwykłych przejawów Bożego działania w tej rodzinie, że aż nie śmiem myśleć, co będzie dalej.
A.W.
Jak się to ma do Ciebie?
Możliwe, że życie nauczyło Cię, że szczęśliwe zakończenia można znaleźć tylko w bajkach. W końcu nie bez powodu mówi się, że życie to nie bajka. Warto jednak pamiętać, że jeśli ktoś zaufa Bogu, to dla Niego nie ma sytuacji bez wyjścia. Nawet jeśli z ludzkiej perspektywy finał zdaje się być tragiczny, to jednak w Bogu każde zakończenie jest szczęśliwe.
Jeśli chciałabyś dowiedzieć się więcej na temat Boga i tego w jaki sposób zakończenie Twojej historii może być szczęśliwe, kliknij tutaj!
A jeżeli jesteś otwarta na dyskusję i chcesz porozmawiać o czymś co poruszyło Cię w tym artykule, koniecznie napisz do nas w komentarzach lub skorzystaj z formularza kontaktowego! Jesteśmy tu dla Ciebie!